To byłe zwykłe zakupy w sklepie ogrodniczym. Okazuje się jednak, że takie, wydawać by się mogło, niewinne zakupy są niebezpieczne. Tutaj doniczka się do ciebie uśmiecha, tutaj jakiś stojaczek, tutaj szafka... Oczywiście ze sklepu wyszłam z dodatkowym, niezaplanowanym bagażem. Kupiłam metalowe wiaderko i także metalową, kwadratową osłonkę. Świetnie. Nie taki był plan.
Pobuszowałam w internecie w poszukiwaniu inspiracji, jakiegoś pomysłu na aranżację nowych rzeczy. I znalazłam oczywiście. Wszystko ładnie wytłumaczone, efekt cudowny, łatwo, szybko, pięknie.
Jednak rzeczywistość po raz kolejny pokazała, ze takich rzeczy nie ma. Swoje wiaderko musiałam kilka razy porządnie poprawiać. I nie mówię tu o małych niedociągnięciach, tylko o remoncie generalnym. Na szczęście efekt nie jest tak tragiczny jak myślałam, że będzie.
Pierwszy raz spróbowałam zrobić cienie patyną. Jeszcze nie jestem do końca zadowolona z efektu (tak naprawdę to wcale nie jestem zadowolona), ale trzymam się nadziei, że trening czyni mistrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz