sobota, 27 kwietnia 2013

Kuferek-list

Jak ostatnio pisałam, dostałam nagłego zapasu pudeł i pudełek, więc teraz je wykorzystuję. Tym razem wzięłam się za większe gabaryty. Tak naprawdę to nie miałam pomysłu czy jakiejkolwiek koncepcji, ale jakoś tak w trakcie robienia samo wyszło. Najpierw wybrałam motyw serwetki, a potem wszystko dopasowywałam do niej.

Tak naprawdę to może być przejaw zbliżającego się lata, które już czasami mocno czuć. I tej tęsknoty za wakacjami, za wyjazdami nad morze i wysyłaniem kartek do przyjaciół. A może i nie...

W każdym razie kuferek prezentuje się następująco:




Tutaj oczywiście należy się wyjaśnienie: napisy malowała moja mama, która jest w tym o wiele lepsza niż ja. Resztę zrobiłam sama, ale i tak kuferek można uznać za pracę zbiorową.

sobota, 20 kwietnia 2013

Gazeciane pudełko

Ostatnio zostałam obdarowana pokaźną ilością różnych pudeł i pudełek. No dla mnie raj. Najgorzej jednak znaleźć jakąś sensowną koncepcję ich ozdobienia. Tak, żeby miały ręce i nogi. Może jednak to nie jest najlepsze określenie w tym przypadku...

W każdym razie mój pomysł (który zrodził się po półgodzinnym rozglądaniu się po pokoju, jakbym czekała na jakiś znak) opierał się na prostej metodzie: rozrywania gazety i przyklejaniu otrzymanych kawałków na pudełko. Było to trochę żmudne zajęcie, ale mój pomysł wymagał wyrzeczeń. Po wyklejeniu wszystkiego, lekko pomalowałam wierzch białą farbą, żeby zmatowić trochę czarne napisy na gazecie. Na całość przykleiłam serwetkowy motyw, wcześniej wyrwany tak, aby miał postrzępione brzegi.  I tak powstało TO:



Teraz kolej na inne, tym razem trochę większe pudła i skrzynki....

niedziela, 14 kwietnia 2013

Kocie oczy

Niedawno kupiłam olśniewającą, rewelacyjną, świecącą w ciemności modelinę.


Takie jej mroczne świecenie od razu skojarzyło mi się z moją kotką. Z tym momentem, w którym siedzę w ciemnym pokoju, oglądam telewizję i nagle wchodzi właśnie ONA. Ale widać tylko te jej świecące oczy... 



Wygląda zupełnie niż w dzień, w pełnym blasku słońca. Bardziej... demonicznie. Brrr...

Ale zakochałam się w tych strasznych, wielkich oczach i postanowiłam je mieć zawsze przy sobie. Jakkolwiek to brzmi.

Stworzyłam mały wisiorek...
...który w nocy, tak jak moja kotka, zmienia się w ciemną, tajemniczą bestię.




sobota, 6 kwietnia 2013

Statek wikingów

Mam zaszczyt przedstawić jak na razie moje najbardziej ambitne dzieło z chińskich modułów origami. Pomysłodawczynią podjęcia się przez nas tego zadania jest moja przyjaciółka Ola. Na początek trochę statystyk:

ilość modułów: prawie 4000
czas składania statku: 2,5 miesiąca
zużyto:
  • 4 kleje
  • ok. 130 kartek papieru
  • długi kijek bambusowy
  • pianka bliżej nieokreślonego pochodzenia
  • 1 arkusz czarnego kartonu
  • kilkadziesiąt metrów czarnej nitki
  • 1 ołówek z główką (przerobiony na Wikinga :))
Moduły składałyśmy gdzie tylko się dało: w autobusie, na przystanku, w kinie, w teatrze, na kanapie przy telewizorze, w szkole na niektórych lekcjach i długich przerwach... I po ok. miesiącu złożyłyśmy wszystkie moduły. Kolejne półtora miesiąca najęło nam samo składanie konstrukcji, wymyślanie spontanicznych rozwiązań technicznych i logistycznych, często dość niekonwencjonalnych, ale działających.







 Aktualnie trwają prace nad wyszukaniem jakiegoś nowego, jeszcze ambitniejszego wzoru. Nie spieszymy się z tym jednak, bo jakby nie patrzeć, należy nam się trochę przerwy ;)