Jak się okazuje inspiracji i świeżych pomysłów nie trzeba szukać daleko. Szczególnie teraz, kiedy jest tak piękna, jesienna pogoda i aż chce się wyjść. No więc wyszłam. Zaczęłam zbierać liście. Najpierw jeden, dwa, pięć. Później miałam wrażenie, że powinni mi zacząć płacić za czyszczenie ulic z liści. Ale co zrobić jak każdy z nich był inny i musiałam go podnieść bo "przecież takiego jeszcze nie mam!"
Wróciłam do domu i wyniosłam łupy na balkon, bo nigdzie indziej by się raczej nie zmieściły.
Zaczęłyśmy z mamą robić wieniec z tych liści i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zabrakło nam surowca do skończenia dzieła i nazajutrz trzeba było iść na kolejne zbieranie. Dzisiaj nasze prace dobiegły końca i teraz drzwi znowu tchną optymizmem :)
Po drodze wpadłam też na inny pomysł. Znalazłam kilka uroczych, małych listków i stwierdziłam, że spróbuję zrobić z nich kolczyki. Pomysł dość dziwny mając na uwadze fakt, że takie kolczyki pewnie zbrązowieją, zgniją i przepadną po kilku tygodniach. Mimo to wzięłam się do roboty. Żeby dodać trochę trwałości listkom, polakierowałam je. Zauważyłam jeden plus tego pomysłu- teraz kolczyki nie porwą się na strzępy. Pierwszy test sprawności mają za sobą. Byłam dziś z nimi na mieście i przeżyły. Oby tak dalej.
W przygotowaniu również kolczyki z listkami klonu.